Jagódka ma w chwili pisania tego tekstu 21 miesięcy (tak, jest nieco starsza niż na zdjęciach :)). W przeciągu tego czasu nie raz, nie dwa, ani nie trzy razy zastanawiałam się na jakiego człowieka chciałabym ją wychować. Gdy wizualizuję sobie naszą przyszłość, to widzę ją jako kobietę z wysokim poczuciem własnej wartości, wierną sobie i swoim wartościom, umiejącą stawiać swoje granice oraz budować zdrowe relacje. Jak to zrobić? Przede wszystkim muszę jej to pokazać swoim własnym zachowaniem.
Potrzeby matki – a co to takiego?
Nie da się ukryć, że przez pierwsze 18 miesięcy życia dziecka, to jego potrzeby stoją na pierwszym miejscu. Jadłam kiedy była chwila, a nie kiedy byłam głodna, spałam w nocy jak na służbie, prysznic i zabiegi pielęgnacyjne w łazience udawały się tylko dzięki pomocy męża. Udawało się nawet wyjść na trening, ale bądźmy szczere, nie byłoby to możliwe, gdyby nie tata Jagódki. I oczywiście Bartek jest ojcem, nie tylko mama ma obowiązek zajmowania się dzieckiem. Ja te wszystkie hasła znam, ale czasem praktyka pokazuje inaczej. Czasem szłam na ten trening z bólem serca, bo co prawda mąż chętnie z córcią został, ale Jagódka miała na ten temat inne zdanie. Wychodziłam słysząc płacz mojego dziecka jeszcze na klatce, bo ona chce do mamy, bo chce po raz enty cycka, bo chce się tulić i w ogóle jak „Ty mamo możesz mnie porzucać”. Dlaczego jednak mimo tych rozdzierających serce scen szłam na trening? Szłam na trening, bo nie chciałam, aby „tak” dla dziecka przerodziło się w obowiązek, frustrację, poczucie przytłoczenia. Nie chcę, aby te uczucia stały się synonimem mojego macierzyństwa. Nie chciałam negować własnych potrzeb, ponieważ uważam, że prędzej, czy później obróciłoby się to przeciwko mojemu dziecku. Pretensje, żal, poczucie niesprawiedliwości – to nie są uczucia, które chciałabym przelewać na Jagódkę. Mówienie „tak” jest piękne, ale tylko wtedy, kiedy jest autentyczne i szczere. „Ja tyle dla Ciebie zrobiłam, tyle mi zawdzięczasz, Ty jesteś mi winna” To nie są słowa, które chciałabym kiedykolwiek wykrzyczeć swojemu dziecku w złości. To nie są słowa, które sprawią, że moje dziecko będzie z wiarą realizować swoje marzenia, cele i aspiracje wykorzystując swoje talenty.
Inne powody dlaczego odmawiam.
Odmawiam nie tylko dlatego, aby zadbać o swoje potrzeby. Odmawiam także dlatego, aby nauczyć ją kilku rzeczy:
- Jest czas dla mamy, jest czas dla Jagódki, jest czas dla rodziców i jest czas wspólny we trójkę, dla każdego musi znaleźć się czas.
- Priorytetyzacja zadań – jeśli będziemy nadal się bawić, to nie ugotujemy obiadku i będziemy głodni; musimy najpierw wyprać nasze ubranka i dopiero potem pójdziemy na plac zabaw. Nie widzę powodu, dla którego miałabym wykonywać obowiązki domowe, gdy dziecko śpi. Wykonuję obowiązki domowe w towarzystwie Jagódki. Co prawda robię je nieraz dłużej, ale uczę ją uczestnictwa w tych czynnościach, odpowiedzialności, wyrabiam dobre nawyki. Nie widzę powodu, aby uczyć ją, że te wszystkie rzeczy dzieją się same. Nie, nie dzieją się same, ani nie ma dobrej wróżki, które je za nas wykona. Nie widzę powodu, aby robić z własnego dziecka niezaradnego życiowo człowieka, który za te 20 lat pójdzie w świat nie umiejąc wykonać podstawowych domowych czynności. Daję jej za to poczucie sprawczości: „wow Jagódko, jak pięknie pomogłaś mamie wieszać pranie.” „Umiesz, potrafisz!”
- Jagódka nauczy się stawiać swoje granice oraz szanować swoje potrzeby i uczucia wtedy, gdy my jako rodzice pokażemy jej w jaki sposób należy to robić.
- Jagódka nauczy się szanować granice, uczucia oraz potrzeby innych ludzi, wtedy, gdy my jako rodzice pokażemy jej, że musi szanować nasze oraz innych osób.
- Samodzielność – „Nie Kochanie nie ubiorę Ci bucików. Przecież umiesz, musisz zrobić to sama jeśli chcesz iść na spacer.”
- Budowanie poczucia własnej wartości – „Wow! Poradziłaś sobie z ubraniem bucików.” (oczywiście podpowiadam, który na którą nóżkę, ale resztę robi już sama :)).
- Empatia -„Kochanie mama czuje się teraz bardzo zmęczona i musi odpocząć. Pobaw się proszę sama.”
Odmawiam także dlatego, aby dać swojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa. Dziecko czuje się bezpieczne nie wtedy, gdy spełnia się wszystkie jego / jej zachcianki czy żądania, ale wtedy, gdy funkcjonuje w ramach wyznaczonych granic. Odmawiając prośbom dziecka, na które autentycznie nie ma we mnie zgody jestem spójna i przewidywalna. Jestem spójna i przewidywalna, także wtedy, gdy mówię co myślę oraz robię, to co powiedziałam. Odmawiam, bo wiem, że coś będzie dla niej niebezpieczne lub niezdrowe. Odmawiam, bo kocham.
W jaki sposób odmawiać?
Oczywiście ważna jest forma w jaki odmawiam. Moja odmowa nie może w żaden sposób obrażać dziecka, poniżać jej, czy pokazywać gdzie jest jej miejsce. Nie mówię więc „co Ty myślałaś, znaj swoje miejsce”; „ryby i dzieci głosu nie mają” itp. Odmowa nie może być agresywna. Nie potrzebuję toczyć walki o realizację moich potrzeb. Nie mogą to być pretensje. Unikam jak ognia oskarżycielskiego tonu. Przede wszystkim jednak biorę odpowiedzialność za swoje emocje i za siebie oraz przyznaję sobie i córce prawa do błędu. Chcę pokazać, że jest to proces naturalny, a wyjściem do całej rozmowy są komunikaty skupione na „ja”.
Jest różnica w powiedzeniu „bądź już cicho, daj mamie spokój i zajmij się sobą. Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś się spokojniej bawiła.” a w komunikacie „Mamusia jest zmęczona i potrzebuje odpocząć. Pobaw się proszę teraz sama.” Nic nie stoi także na przeszkodzie, aby poprosić o pomoc męża mówiąc „Kochanie jestem zmęczona, potrzebuję pół godziny odpocząć, zerknij na Jagódkę i pomóż jej jeśli będzie czegoś potrzebowała.”
Staram się także, aby moja postawa była otwarta na poszukiwanie najlepszego rozwiązania dla wszystkich zainteresowanych.
Czy od dzisiaj będzie już więc różowo?
Niestety, ale nie będzie różowo. Odmawiając Jagodzie muszę liczyć się z tym, że pojawią się trudne emocje. Muszę liczyć się z tym, że pojawi się złość, frustracja, płacz rozżalenie i krzyk. Sytuacja jest tym bardziej trudna, że tak małe dziecko nie rozumie emocji, które się w jej pojawiają. Co robić? Zauważyć emocję, nazwać i uszanować oraz……. przeczekać. Pytam, czy chce się przytulić. Nie chce? To zostawiam ją samą. Płacze jeszcze bardziej? Proponuje przytulenie jeszcze raz. Gdy emocje opadną, to sadzam na przeciw siebie i tłumaczę, co się stało. Nie zawsze umiem, nie zawsze wiem jak, czasem czuję się bezradna wobec jej emocji, nie wiem w jaki sposób poprawnie je wyciszać, często postępuję instynktownie. Zawsze mam jednak w głowie, że chcę traktować córkę, tak jakbym sama chciała być traktowana.Cały czas uczę się oraz szukam rozwiązań w jaki sposób radzić sobie z emocjami dzieci. W ostatnim czasie odkryłam książeczki od lat 2 opowiadające o tych emocjach. Książeczki już zamówione i będziemy czytać 🙂
Co robię, gdy muszę już wychodzić, a Jagódka płacze, bo chce, żebym została? Powtarzam, gdzie idę, że za 2 godziny wrócę, że kocham, daję buziaka i wychodzę – w miarę szybka akcja. Nigdy nie robię tego niespodziewanie – zawsze uprzedzam dziecko wcześniej mówiąc „dzisiaj mama pójdzie poćwiczyć, żeby być zdrową i mieć dużo siły, tatuś się Tobą zajmie wieczorem, dobrze?” Nigdy nie wychodzę bez pożegnania, mimo, że wiem, że łatwiej byłoby niespodziewanie się ulotnić. Tylko, czy później rzeczywiście byłoby łatwiej? Jakie byłyby konsekwencje?
Mam nadzieję, że moje przemyślenia i dotychczasowe doświadczenia oraz inspiracje, które znalazłam zainspirują i Was. Będę wdzięczna, jeśli podzielicie się ze mną swoimi doświadczeniami <3
Ściskam 🙂
Fot. Łagowska Photography